z Londynu. Pomiędzy pracą, jedną, drugą lub trzecią, sianiem trawy i wypełnianiem pitów udało się spełnić jedno z marzeń. Odwiedziłam, jak mi się wydaje, epicentrum naszego kontynentu ale przecież ten przebarwny tygiel mieści o wiele więcej. Nie było planów na muzea ani żadne zakupy tylko niespieszna włóczęga, przyglądanie się, smakowanie a może i nieśmiała próba udawania, że jest się jednym maleńkim pierwiasteczkiem tego giganta :). Więc było i alternatywne Camden i hipsterskie BrickLane i ulubiony pub Amy Winehouse i cocktailbar z najbardziej odjechanymi drinkami świata (wygrał forest floor z mushroom soda, szyszką i wędzonym drewienkiem!) i jazda czerwonym autobusem i czarną taksówką i jeszcze o wiele więcej.
Zapraszam do oglądania pierwszej z dwóch części zdjęć i przy okazji baaardzo dziękuję Mirkowi vel Stotker i Justynie za wspaniałą gościnę i atrakcje, Sylwii za doborowe towarzystwo a Wojtkowi i Alutce za niespodziewane i bardzo miłe spotkania.
Zdjęcia super. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKokolino